Lękam się z troski cz I: Eucharystia

Minione uroczystości, mogą rodzić pewne pytanie:

co się dzieje?

Ludzie wychodzą na ulicę. Idą na Msze która jest w tygodniu, przystępują do komunii świętej.
Idziemy w procesjach z Najświętszym Sakramentem, ze śpiewem na ustach, godnie ubrani, odważnie kroczymy, w grupie, wspólnocie ludzi wierzących.

W zasadzie, rodzi się pewna duma – tak! jestem katolikiem i nie wstydzę się tego!
Tak! Kocham Jezusa!

Tak! chcę Go oprowadzać po moim mieście!
prosić o Błogosławieństwo dla miasta!
tak…

 

tak?!

no własnie, zapraszam do refleksji…

Miałem nie iść. Msza na rano, poprzedni dzień cały przy lapotopie – na pisaniu [o owocach tego, później – póki co, się módlcie, proszę]. i byłem po prostu zmęczony.
No, ale poszedłem. Stwierdziłem, że dziwnie by było być koordynatorem grupy modlitwy za miasto i nie iść na Procesję. Jezus dał mi do zrozumienia – masz chłopie, wybór. Nie obrażę się, ale wiesz że chciałbym żebyś poszedł. 

Na początku więc, motywowała mnie moja posługa. Z każdym krokiem, widziałem coraz więcej. Ludzi było dużo. Bardzo, tak myślę że więcej niż rok temu. Ołtarze były w szczególnych miejscach: przy dwóch szkołach ponadgimnazjalnych, przy zakładzie karnym i przy parku, obok PKP/PKS.
Tak jakby, Jezus pokazywał gdzie chce iść. Gdzie potrzebna jest modlitwa. Ale o tym więcej, Jozue powie, jutro.

 

Zastanawiam się jednak, jak to jest u innych. I proszę o refleksje, odpowiedzi – co na początku i potem [jeśli była zmiana] motywowało Cię do pójścia? Albo! czemu NIE poszedłeś/łaś?

Martwi mnie to, co widziałem, stąd chciałbym wyjsć z tego [ufam!] błędnego przekonania.
Wiele osób szło nie skupionych, przynajmniej nie na Jezusie. Ich koncentracja była zorientowana na nich samych. Tu ktoś przez telefon, tu jakaś pani co ze świeczką szła, ostrym tonem kazała mi się przesunąć, bo 'źle pan idzie’. Kapłani jacyś tacy zasmuceni. Bo nie wiem czy nazwać to refleksyjnym obrazem.
Boję się, że to co widziałem, nie jest tym co jest – widziałem wspólnotę Kościoła, RAZEM. A jak jest…?

I o tym, właśnie

 

będzie na nowa seria. W każdy czwartek/piątek, tu, na Zapiskach, moja refleksja na temat tego, czego się boję w Kościele.

„W miłości nie ma lęku, 
lecz doskonała miłość usuwa lęk, ”  mówi św Jan Apostoł w czwartym rozdziale swojego pierwszego listu [werset osiemnasty]. Nie jest to więc lęk, pochodzący ze strachu, ale z troski o Kościół. Autor Natchniony, listu do hebrajczyków, pisze: „Troszczmy się o siebie wzajemnie”  [Hbr10,28].
Z tej więc troski, są te słowa.

 

 

Dziś, na tapetę, lekko pobieżnie chcę dać temat Eucharystii.
Pobieżnie, bo to temat-rzeka i nie da się go wyczerpać. W ogóle.
Ale chcę sie podzielić jedną troską, którą szczególnie wzbudza Duch we mnie od jakiegoś czasu.
A mowa o przyzwyczajeniu. 

I o najbardziej zagrożonych, czyli duchownych [szczególnie kapłanach!], ale też o mnie i o Tobie…

Eucharystia, a więc Najświętszy Sakrament Ołtarza. Wypełniona obietnica Jezusa Chrystusa, który nie chce swoich dzieci zostawiać samych. Daje nam Ducha ale też i siebie. Swoje Ciało i swoją Krew. I już wtedy ludzie Mu mówią: „trudna jest ta mo
Największym niebezpieczeństwem jakie niesie ze sobą eucharystia, czy jakie można do niej wnieść – to powierzchowność i przyzwyczajenie. Tak bardzo powszednieje mi ten sakrament, tak często przystępuje do Komunii że to takie… nic. wa! Któż jej może słuchać?! [J 6,60]. Trudna i wiele napisano na ten temat, traktatów, dowodów… a sam Jezus też daje nam dowody, przez Cuda Eucharystyczne.

ALBO

w ogóle nie korzystam z tej łaski. I jest mi wszystko jedno.

Wyobraź więc sobie, że nie ma komunii świętej. 
Że idziesz na Msze, ale ni

e przystępujesz do Komunii. Nikt nie przystępuje. Ksiądz nie wychodzi do ludzi.
Nie ma komunii.
nie ma komunikowania wiernych – komunikacji[!], tej najbardziej intymnej między Tobą a Jezusem.
Ale Ciebie w ogóle to nie obchodzi, jaka ona jest bo JEJ NIE MA.
Jakie jest teraz Twoje Serce?
stajesz, przed taką rzeczywisością.

Jak się czujesz?
Przede wszystkim – czy robi Ci to jakąś różnicę?! Brakuje Ci czegoś? a może nic się nie zmienia? Czy Twoje życie jest inne przez to?
Jakie?

 

_____
dygresja

_____

biorąc poprawkę, na ten niewielki odsetek chorób, jakie Bóg zsyła, by się objawiły Jego sprawy [por J 9,1 – 41] to, każdy, powtarzam KAŻDY, kto mówi

że wierzy – po KAŻDEJ Mszy powinien wychodzi uzdrowiony. Uwolniony.

zupełnie jak w ewangeliach, po spotkaniu z Jezusem! Bo przecież na Mszy Świętej spotykasz Jezusa, prawda?

Mamy takie zjawisko, jak Msze z modlitwą o uzdrowienie. Szalenie piękna inicjatywa, jednak serce się kraje, gdy kościoły na takich Msza są wypełnione po brzegi, a gdy jest 'zwykła’ Msza, jest już luźniej.
Mi, w takiej sytuacji, przychodzi obraz, jakby Jezus pytał:
„to co po przychodzisz? po uzdrowienie ciała czy duszy? Bo jak duszy, to tak jedna Msza nic Ci nie da, jeżeli to będzie ta jedna i żadn


Po co
są takie Msze?a inna”

Po co są Msze szczególnie z formularzem za zmarłych?
i tylko po to[!] aby przypomnieć, uświadomić! że w KAŻDEJ Mszy Świętej! Jezus uzdrawia! Uwalnia! z kajdan grzechu, ale i z otchłani czyśćca.

Nikogo nie oskarżam, nic też nie neguje.
Podaję pewien fakt, który boli i mnie bo i mnie się tyczy:
gdybym faktycznie, autentycznie wierzył w to spotkanie – Jezus faktycznie żył by we mnie! A ja w Nim…

 

______

po dygresji

______

czego się lękam?
Kapłanów, którym powszednieje Eucharystia. Którzy traktują ją w swoim kalendarzu, na równi z obiadem, kąpielą, wyjściem do kina i wyrzuceniem śmieci.
Boję się o ludzi, którzy idą na Mszę bo 'akurat mam chwilkę’.
Martwię się o ludzi, których życie nie kręci się w około Eucharystii, a więc w około Żywego Boga.

Czy mogę coś z tym zrobić? TAK.
Pracujemy właśnie, tu na UMIŁOWANYM, nad działem liturgicznym, aby PRZYPOMNIEĆ o co chodzi. I ukazać, to co jeszcze nie zrozumiałe – masz wiedzę i czas i chcesz pomóc? PISZ; mogę się modlić o pełną świadomość i 'świeżość’ spotkania z Jezusem, na każdej Mszy Świętej.
I apeluję[!] to kapłanów:
Módlcie się i Wy, o to, by nigdy wam to nie spowszedniało! Abyście Kochali Boga w Każdej Mszy Świętej, conajmniej[!] jak w dniu prymicji! z Waszego Światła, my – wierni – możemy brać przykład.
I mówcie o tym! mówcie! mówcie!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

na koniec bajka:

Pan Henryk i pani Stanisława, byli małżeństwem o baardzo długim stażu. 
Pobrali się jako młodzi ludzie i spędzili ze sobą całe swoje życia – razem się zestarzeli. Codziennie wyznawali sobie miłość i widać było, że na prawdę się kochają. Czas przyszedł, że pan Henryk postępował w chorobie i w pewnym momencie nie rozpoznawał swojej małżonki – brał ją za opiekunkę. Pewnego poranka, gdy pani Stanisława wchodziła ze śniadaniem do sypialni, zauważyła że łózko jest puste. Zlękniona, wyszła na zewnątrz by szukać męża. Po chwili, podszedł do niej z bukietem świeżo zerwanych kwiatów, uklęknął przed nią, i speszony wyznał jej miłość i się oświadczył. [zaczerpnięte z pierwszego bloga o. Fabiana Błaszkiewicza]

Jezu, daj mi taką miłość do Ciebie, abym nawet tracąc pamięć – kochał, jak pan Henryk!