Zastanawiam się czy w ogóle mam prawo nazywać siebie blogerem.
Raczej nie, bo to tutaj to zapiski takie niecodzienne, mało regularne… I wciąż sobie obiecuje że to zmienię – cóż, teraz możliwe że faktycznie się to zmieni.
—
Czuję, jak narasta we mnie frustracja, jak rośnie siła po to by zadać cios!
Cios systemowi, który wrył nam się w mózgi i wmawia nam że 'się nie da’, że ’tu nie ma co szukać’, że 'oni są beznadziejni’ a 'tamci to już w ogóle’. Cios głosom w których słychać ’że to może dziesięć procent spełni marzenia’ bo 'to my mamy szczęście’.
Szczęście i nieszczęście ma każdy. Nie zależą od Ciebie i Twoich działań.
Są.
I… wiesz co? Myślę że je przeceniamy. Bo nie o to chodzi CO Ci się przytrafia – ale co z tym robisz! Każda decyzja jest inwestycją – i to akt woli, najpotężniejsze narzędzie dane Ci przez Boga, ma największe znaczenie.
To że ktoś 'ma szczęście’ a ktoś go 'nie ma’ jest względne i nie istotne.
Kłóć się ze mną, a proszę bardzo! Jednak najpierw ogarnij jedno:
ci, którzy odnieśli spektakularny sukces w swoim życiu, nie odnieśli go dlatego że urodzili się w jakimś określonym miejscu czy czasie, tylko dlatego że rozpoznali po co się urodzili i co z tym zrobić co ich otacza. Byli sfrustrowani i zadali systemowi cios – tak mocny, że do dziś o nich mówimy.
