Jest coś niesamowicie ujmującego w mgle, szczególnie chyba w nocy. Kocham moje miasteczko i generalnie nie zamieniłbym tej architektury na żadną inną, ale że znam ją dość dobrze, to mało co mnie zaskakuje.
JEDNAK otulona mgłą, jest nieco inna. Mniej dostępna, bardziej zmysłowa.
Sprawia że miasto staje się bardziej… upragnione. Bardziej sexy. Podobnie przecież z kobietami – o wiele bardziej podnieca mnie kobieta ubrana w odpowiedni [nawet niekoniecznie wyzywający!] sposób, umiejąca pokazać raz że styl i klasę a dwa – odzwierciedlić siebie, nie maskować a wypunktować to kim jest, niż kompletnie naga.
By coś dostrzec, czegoś doświadczyć – muszę wykonać pewną pracę, muszę chcieć się postarać. Jeżeli mi nie zależy – to widzę tylko zalane takim mlecznym kolorem kamienice – jeżeli jednak zaryzykuję, zanurzę się w tej śnieżnobiałej toni nocnego oceanu pragnień, wyjdzie na wierzch jak… ujmujące są te słodkie usta, lekko podkreślone delikatną szminką. Jak niesamowicie kuszące są te ramiona
w tym przepięknym białym płaszczu. Jak radosne są te oczy, cała twarz[!], ozdobiona tym delikatnym szalikiem i czapką. W końcu ciuchy, to nasze drugie skóry.
kocham…
Mgła jest więc dla miasta, czym płaszcz czy szal dla mnie. Kamienice, ulice, miejsca! – to ciało. Historia jest duszą a mieszkańcy to krew.
Jednocześnie ta noc, muskała mnie delikatnie ustami – te lodowate, niby nie czułe a jednak delikatne pocałunki wzbudzały moja ciekawość. Wspólny taniec o pełni księżyca na rynku pięknego miasteczka? Spacer we dwoje w blasku nocnego światła na najstarszy z mostów?
Twoja delikatność mnie zadziwia tak bardzo że pragnę jej coraz bardziej!
Cóż więcej masz nocna Pani, co możesz zaproponować?
W końcu jednak wszystko [prawie wszystko] przemija. Mija noc, mija chłód, mija mgła. Ale to tak na prawdę nic więcej, jak tylko następne ubranie….
