O ewangelizacji cz I: refleksja 1/2

różne formy ewangelizacji - rekolekcje i kursy....
różne formy ewangelizacji – rekolekcje i kursy….

O ewangelizacji powiedziano i napisano bardzo bardzo wiele.

Jest masa książek, filmów, nagrań, konferencji, nawet krzyżówki rekolekcji i kursów [vide: SNE]. Ogrom pracy i modlitwy włożono by przybliżyć drugiemu człowiekowi Jezusa i dać mu szansę na Zbawienie. Nachodzi mnie, niczym dawna znajoma, refleksja na temat ewangelizacji, jej środków i narzędzi. W tym i mnie i Ciebie. Ludzi.

Siadam więc z nią – witam się z dawno nie widzianą przyjaciółką, nalewam jej do kubka przygotowaną wcześniej zieloną herbatę i tak rozmawiamy…

Mijamy się każdego dnia – mies[k]ańcy dwóch światów – granic Babilonu i granic Syjonu. Ci którzy są świadomi swojego głodu i tego Kto może go zaspokoić, oraz ci którzy może i czują głód, ale zagłuszają go czymkolwiek. Byle nie Jezusem. Mijamy się dzień w dzień, sekunda w sekundęmamy szanse by samemu podejść bliżej Syjonu, i/lub kogoś tam przyprowadzić.

Happiness / 20100117.7D.02031.P1.L1.BW / SML
Wiele rozmawiamy – ile w tych naszych rozmowach Ewangelii?

Martwisz się o czyjeś zbawienie? Jest w nas, we mnie, wiele troski o własne zbawienie. O mnie. Nie ma w tym nic złego! Bo w sumie – gdyby każdy skoncentrował się poważnie na swoim zbawieniu, ewangelizacja jako taka – nie byłaby konieczna, prawda?

Jednak jest – jest obecna, jest konieczna, jest wskazana i – co najważniejsze[!] – jest obowiązkowa. To nie jest tak, że skoro nie jesteś we wspólnocie, w jakiejś grupie czy duszpasterstwie, to nie masz obowiązku głosić Jezusa. Masz.

To nie jest tak, że skoro nie nosisz habitu/sutanny/koloratki/welonu, to omija Cię Jezusowe „idźcie i głoście!”. Nie omija.

Wydaje mi się to ważne i istotne, ponieważ mam wrażenie – nawet będąc we wspólnotach – że zostawiamy ewangelizację 'tym aktywniejszym’, a sami mówimy „mamy świadczyć życiem”.

MAMY! Oczywiście że tak! Jednak – nie oszukujmy się – TO może być za mało! Bo, nosisz krzyż na szyi, koronkę na palcu, modlisz się przed posiłkiem, uśmiechasz się dużo i ludzie pytają czemu a Ty mówisz że to Bóg w Twoim życiu jest radością, to super! Serio! Nie ma w tym krzty ironii. Moje pytanie jednak brzmi: czy proponujesz tym ludziom… modlitwę?

Tu i teraz.

Pamiętam taką sytuację, kilka lat temu, gdy zadzwonił do mnie jeden serdeczny znajomy. Od słowa do słowa i wyłapał że coś jest ze mną nie tak – powiedziałem że nie chcę rozmawiać o tym, na co on: „W porządku. A będziesz miał coś na przeciw, gdy się za Ciebie pomodlę teraz?”

Rozmowa telefoniczna jest trochę podoba do modlitwy - z tą różnicą że w modlitwie masz zawsze pełny zasięg i nigdy sygnału zajętości!
Rozmowa telefoniczna jest trochę podoba do modlitwy – z tą różnicą że w modlitwie masz zawsze pełny zasięg i nigdy sygnału zajętości!

Nie było to codzienne pytanie. Przyzwyczajony do tego rodzaju pytań na jakichś rekolekcjach czy spotkaniach grupowych, zdziwiłem się na to przez telefon. Oczywiście się zgodziłem.
Kilka słów z Serca, kilka sekund[!] zaufania Jezusowi – i było ze mną lepiej. Ta modlitwa, w jakiś sposób pracuje we mnie po dziś dzień – ot chociażby tym, że teraz o niej czytasz.
Często zdarza mi się też powtarzać młodzieży, której pomagam przygotować się do przyjęcia sakramentu bierzmowania, by modlili się razem… w szkole. Na chwilę zebrać się na przerwie i krótko oddać Bogu trudną kartkówkę, ciężką sytuację z nauczycielem czy kolegami… Och! o ileż piękniejsze i zdrowsze byłoby nasze otoczenie, gdyby urzędnicy modlili się razem na początku dnia, lekarze omadlali swoich pacjentów, a rządzący oddawali faktyczną władzę Jezusowi!

Pytanie podstawowe: jak?

Jak ewangelizować…..

 

Nie chcę przedłużać – więc tylko zapytam:

Kiedy ostatni raz ktoś Ci zaproponował wspólną modlitwę?

Kiedy Ty komuś taką propozycje złożyłeś/łaś?

Co Cie blokuje przed takimi działaniami?

Niech Ci Bóg błogosławi!

cdn…