Mamy! Jestem z Was dumny! 

Dziś pachnie croissantem,  świeżo wypieczonym i lekkim powiewiem mięty. A jednak to przede wszystkim petrichor na dużej ulicy Warszawy,  w samym jej sercu.

Wczoraj pachniało inspiracją i dumą – zupełnie jak to ognisko z przyjaciółmi, gdzieś przy lesie – z dobrą muzyką i najlepszymi na świecie ziemniaczkami. To inspiracja wynikająca z pasji i smutek zaniedbanych opowieści.

To brak. A każdy brak to przestrzeń, perspektywa, inspiracja. To frustracja – ładunek pełny energii, potencjalnie niebezpieczny.

Często powtarzam młodym ludziom by uczyli się historii. Niekoniecznie tej proponowanej przez system; bardziej myślę o tej proponowanej przez życie. Twojej, mojej, naszych miast a przede wszystkim naszej kultury, naszej Matki – Polski. 

Nie jesteś dumny ze swojej mamy? Z tego ile Ci dała, ile się sama wyrzekła dla Ciebie. A przy obecnej dyskusji – że Cię kocha i zdecydowała się Ciebie zatrzymać. Nie zabiła.

Nie ma w Tobie dumy?

(Myślę tu o tej zdrowej dobrej dumie, o radości z tego że komuś się udało! O wsparciu ludzi w ich sukcesach, zamiast zwracaniu bezproduktywnej uwagi że 'jemu to się poszczęściło’…)

We mnie jest! Być może za rzadko daje to do zrozumienia, jednak jestem dumny.

A ile jej historii znasz? Jej ulubione danie,  czy miejsce gdy była małą dziewczynką. Gdzie się poznali z Twoim ojcem, jak wyglądała jej pierwsza samodzielna wyprawa czy pierwszy samodzielnie przygotowany posiłek. Takie drobiazgi, które trzymamy w serduchach, bo dają radość.

Ile z tego wiesz?

… opowiedz mi historię o swojej mamie…

A o Polsce? Ile wiesz rzeczy z których jesteś dumny?

(w ogóle to zauważyłem że mocno boimy się patosu – częściej słyszę że ktoś mówi o „tym kraju” niż o Polsce. Brak tożsamości?)

Nachodzi mnie taka refleksja że nie być dumnym z Ojczyzny, to grzech. Czccij Ojca swego i Matkę swą...
Bo już nie zapytam ile wiesz o Matce Naszej, Kościele Świętym i na ile z niej jesteś dumny…