Co robisz, gdy jest Ci smutno?

Miałem dziś ochotę iść na operowe wydarzenie i nie miałem chęci iść na Mszę.
Zrobiłem więc dokładnie odwrotnie.

Myślę że to problem potężny – robimy to co chcemy, takie myślenie panuje by robić co się chce. Nie co się powinno. Nie czego się pragnie.
Widzę kolosalną różnicę, pomiędzy pragnieniami a zachciankami – albo niechciankami. Nie chcę.
Jest masa[!] spraw i rzeczy których nie chcę. Nie chce mi się.
Aż tak bardzo sie na tym ostatnio zafiksowałem, że – w połączeniu z innymi moimi tematami – zapomniałem czym jest nadzieja mojego powołania. Dalej tego szukam, ale teraz przynajmniej wiem gdzie iść. Zawsze wiedziałem. Tylko tu jest problem – wiedzieć, a doświadczać. Myśleć a przeżywać w duszy. Nawet nie wiem jak to nazwać, takie 'myślenie duszą’.
Wychodzę z założenia, że człowiek swoje pragnienia bierze z duszy. Włożone tam zostały przez nikogo innego, tylko samego Boga. Nie, nie włożone – one są częścią duszy. Tak potężnie siedzą w nas, że jesteśmy w stanie znieść niesamowite cierpienie i wykrzesać olbrzymią moc, bo są częścią nas. I jako takie właśnie – wspierają w dążeniu do zbawienia. Problem się rodzi, gdy to zagłuszam.
Cały czas ta sama opowieść.
Wypłynęli na jezioro. Nagle się zdziwili, bo będąc na środku jeziora, widzą jak ktoś do nich idzie [niemożliwe!], Jeden Go rozpoznał, drugi mówi że jak to tak właśnie, to on idzie! Piotr, którego Jezus później zwymyśla od szatanów, a jeszcze później da mu Klucze, idzie po wodzie. Idzie do Jezusa – i tak długo jak na Niego patrzy, tak długo idzie. Nagle panikuje[!] dzieje się niemożliwe i tonie.
Zawodowy rybak. Tonie.
Taki strach go wziął, tak mu mięśnie spięło, tak mu kortyzol strzelił, że zapomniał że umie pływać. Jezus z resztą też suchej nitki na nim nie zostawia.

Czemu zwątpiłeś, małej wiary?

Jak bardzo żywe wydaje mi się teraz słowo z Powtórzonego Prawa, Pwt 30, 15 – 20.
„Patrz! Kładę przed Tobą życie i śmierć. PATRZ! biorę na świadka niebo i ziemię, gdy kładę błogosławieństwo i przekleństwo. Wybieraj. Pamiętaj jednak, że ta rzeczywistość, ten świat, ta droga, jest stworzona przeze Mnie. Jej powołaniem jest nieść życie, Twoim – do Życia dotrzeć. Każda inna droga, każdy inny kierunek, sprowadzi na Ciebie śmierć.
Umrzesz, rozumiesz?” [parafraując]

No i umarłem. I mam nadzieję z-mar-mych-wstać.

Odkryłem coś. Wiem o tym od dawna, ale teraz to odkryłem.
Ciekaw jestem, swoją drogą, ile razy Newton myślał o grawitacji, zanim to tak nazwał.

Możesz Serce karmić lękiem, albo miłością.
Miłość ujednolica. Taka prawdziwa, nie jakieś szmery bajery zakochańce srańce, tylko Miłość. Która umiera za Ciebie, która daje Ci cel i sens i moc. Która trwa.

Wracam czasami do mojego skoku DreamJump w Głogowie z września 2017. 222 m wieża i siedem sekund swobodnego spadania. To wideo wywołuje we mnie emocje, daje chwilowego kopa.
Wracam do pierwszego pocałunku, do tej delikatności i napięcia 'tuż przed’.
Wracam do nocnych adoracji, godzin spędzonych na kolanach w pustym kościele; do rekolekcji, gdzie lały się łzy.
I w tym wszystkim – najciężej dojrzeć mi i powrócić do Golgoty. By czerpać moc z Krzyża. Przecież ta śmierc się dokonała, żebym mógł żyć!
I to tak trywialnie – siedząc z ultrabookiem na kolanach, popijąc chilijskie wino i słuchając ścieżki dźwiękowej z mało pobożnego serialu. Za mało się modlę.
Co to znaczy w praktyce?
Za bardzo 'wiem’. Za mało 'wchodzę’, za mało 'myślę duszą’. A przecież świat jest też duchowy.
Więc możesz kochać. Tym napełniać serce, by mieć stałą łączność z Bogiem. By czerpać z tej miłości, która pozwala Ci trywialnie żyć.
Możesz też się bać.
Boje się. Często, ostatnio za często – niestety, żywiąc się strachem, odcinam sercu kontakt z duszą. Koham, a nie kocham. Ta miłość jest upośledzona, mało-wiary-godna. Odcięte od pragnień serce zaczyna chcieć. Zachcianki. Emocje.
Emocje są moralnie obojętne – problem w tym, że odcięty od pragnień źle wybieram. Decyzje już mają moralny wydźwięk. Grzeszę. Brzmi jak wymówka? Odcięty od pragnień, odcinam sie od Dawcy Pragnień. Bez Miłości – nawet wymówka ma siłę. Moc.

Strach zawęża spektrum świata, nawet jeśli boimy sie jednej rzeczy, od czasu do czasu. Boisz się myślenia o swoim potępieniu/zbawieniu? Boisz się sprawdzać stan konta? Czujesz lęk przed zbadaniem swojego ciała? Boisz się że nie masz racji? Czegoś do siebie nie dopuszczasz. W to miejsce, gdzie mogła wejść Prawda i z całą swoją mocą – wszechmocą! – wchodzi ten syf, to ścierwo. Strach. Nie lęk – trema – strach przed niedźwiedziem. Tylko strach, dusiciel, gwałciciel pragnień. Kat marzeń. Tania dziwka, która na chwilę przynosi Ci ulgę, gdy jej ulegniesz. Co wybierasz?
Pozornie, każdy z nas pragnie[!] błogosławieństwa i życia. Problem polega na tym, że śmierć i przekleństwo wykorzystuje nasze zachcianki.
Nie, pytanie nie jest 'ile masz sił?’ ale 'skąd je w obecnej chwili czerpiesz?’ i czy masz w sobie dość samodyscypliny, by trzymać sie tego źródła.

Co robisz, gdy jest Ci smutno?